Korzystając z okazji, że tu jestem - Broadway cz. 2. Tym razem klasyka, "Upiór w operze". Przedstawienie wczesnym popołudniem o 14:00, czyli tzw. matinee. Miejsce miałem bardziej oddalone, z przodu tylnej części balkonu, całkiem z prawej. Ludzi sporo, dużo wycieczek szkolnych.
A wieczorem jeszcze inny teatr. Mecz NHL New York Rangers - St Louis Blues w Madison Square Garden. Mniej więcej 3/4 hali, szczególnie w tańszych sektorach. Atmosfera piknikowa, chóralnych śpiewów nie ma, oprócz nieśmiałego "Let's go Rangers" i celebrowania bramki. Najbardziej lubiany bramkarz Henrik Lundqvist, najbardziej znienawidzony Mats Zuccarello (ktoś wie dlaczego?
:)). Wynik 6:3 dla Rangers, ostatni gol do pustej bramki.
Kto rozpozna osobę na tym zdjęciu?
;)
Piątek trzynastego (teraz zdałem sobie sprawę - nie jestem przesądny
;) zaczynam na Dolnym Manhattanie. (relację pisałem w ciągu dnia i dopiero po powrocie do hotelu dowiedziałem się o zamachach we Francji). Najpierw wizyta w muzeum 9/11. Szczegółowo opisane wszystko związane z atakami z 2001, a także z zamachem w 1993. Trochę drogo (jak większość rzeczy tutaj) - $24. Ale zrobione z rozmachem.
Obok znajduje się pomnik ofiar, w formie "basenów" z wodą spływającą po ścianach, w miejscu dawnych wież, z nazwiskami wszystkich ofiar.
Potem szybki lunch z budki (bardzo popularne w NY) - $5 za ryż z sałatką i kurczakiem + woda lub puszka napoju. Jeszcze mały spacer po Tribeca i nad rzeką Hudson, z widokiem na New Jersey.
Jak już jestem w tym miejscu to trzeba było wyjechać na taras obserwacyjny One World Trade Center. Też nie jest tanio - $32. Bilety kupuje się na konkretną godzinę. Miałem na 14:15, a na górze bylem dopiero o 15:00 - spora kolejka.
Kolejna pozycja to dzielnica Chelsea. Jest tam park High Line, urządzony na trasie dawnej kolejki naziemnej. Nawet ciekawie wybrać się tam na spacer po zmroku, bo jest ładnie oświetlony.
Jeszcze pojechałem w okolice Rockefeller Center, żeby zobaczyć to miejsce wieczorem.
A o 20:00... No dobra, jestem trochę uzależniony... Broadway cz. 3, ale ostatnia. Tym razem Les Miserables w Imperial Theatre. Teraz chyba dopełniłem musicale, które chciałem zobaczyć. Chociaż... Za kilka dni ma tu być nowa wersja "Skrzypka na dachu"...
Już byłem w samolocie, ale nas wypuścili, powód opóźnienia "aircraft maintenance" - czyli pewnie jakieś problemy techniczne. Na razie jest już 1,5 godziny, zobaczymy, co będzie dalej.
Zaraz mi się darmowe wifi skończy
;)
Opublikuję już posta, a później może uda mi się zdjęcia dodać.
Ostatni dzień na spokojnie, śniadanie zjadłem w pokoju, bo była taka możliwość - talerze i kubki jednorazowe, a miejsca przy stolikach bardzo mało. Mogłem posłuchać, co Amerykanie mówią w tv o zamachach w Paryżu. Podobno jest też więcej policji i wojska w Nowym Jorku, ale nie zauważyłem różnicy (zawsze są).
Tym razem wybrałem się na północ, najpierw zahaczając o Bronx, w pobliżu stadionu drużyny basebalowej New York Yankees.
Potem pojechałem do Harlemu i przeszedłem się Martin Luther Blvd - nic tam nie ma ciekawego... Tylko podobno kultowy teatr Apollo.
Potem jeszcze w kierunku zachodnim, obok katedry św. Jana w dzielnicy Morningside Heights.
Stwierdziłem, że już mi wystarczy Nowego Jorku i jadę na lotnisko. Mogłem skorzystać z saloniku Art & Lounge w terminalu B, który na szczęście mieści się przed kontrolą, bo wylot miałem z terminalu C.
Dzięki @dmirstek, to już prawie koniec, chociaż najpierw trzeba stąd wylecieć
;) Lot miał być o 18:20, a jest już po 20:30 i aktualna godzina wylotu to 21:15 (już kilkakrotnie zmieniana). Już siedziałem w środku, ale na szczęście pozwolili wyjść z powrotem do terminala. Poniżej winowajca opóźnienia, B767-400 i załoga w kokpicie: "lecimy czy nie?".
Edit: niby zaczyna się ponowny boarding, ale im do końca nie wierzę.Jednak jest darmowe wifi
:) Salonik rzeczywiście wielki nie jest, ale ludzi na szczęście też niewiele. A zawsze można coś przegryźć czy się napić. Teraz w spokoju mogę czekać na ostatni odcinek Air Berlin do Krakowa.
Jestem w domu... Wróć... powinienem być w domu
;) Air Berlin skasował lot do Krakowa i mam dodatkową noc w Berlinie. Nic tego nie zapowiadało, najpierw, kiedy zbliżała się godzina boardingu tylko ogłoszenie o 15 minutach opóźnienia, że niby samolot jeszcze niegotowy. Minęło te 15 minut i potem już tylko ogłoszenie, że nie lecimy... Właściwie to nie wiem dokładnie jaki powód. Jutro rano już nie było możliwości na bezpośredni lot do Krakowa, więc wybrałem sobie lot Berlin - Frankfurt - Katowice, wcześnie rano. Ulokowali mnie w hotelu Maritim proArte, dojechałem taksówką, za którą będę musiał się później starać o zwrot (a wyszło 25€ w jedną stronę). Kolacja i śniadanie wliczone.
To blisko Bramy Brandenburskiej i Reichstagu, więc mimo złej pogody wybrałem się jeszcze na krótki spacer. W pobliżu bramy sporo kwiatów i zniczy, związanych z wydarzeniami w Paryżu.
Poniedziałek miał być dniem odpoczynku po podróży, a nieoczekiwanie stał się ostatnim jej dniem... Zamiast do Krakowa wróciłem do Katowic przez Frankfurt. Na jednym bilecie konkurencja: Air Berlin i Lufthansa. Lot wcześnie rano, w Katowicach (Pyrzowicach) byłem już o 10:00. Koniec
:)
(właściwie to jeszcze jestem na lotnisku i czekam na transport do miejsca zamieszkania)
To jeszcze tylko zdjęcia z ostatniej prostej. A320 Air Berlin - skandalicznie mało miejsca na nogi. W Wizzie jest zapewne 1 cal więcej, nie wiedziałem co z nogami zrobić, na szczęście lot krótki. A do Katowic Lufthansa A319.
Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas (nie liczcie na finansowe - takich nie lubię
;)) Prędzej jakieś "naj", jak sobie przemyślę cały wyjazd.
Dziękuję wszystkim za uwagę i śledzenie relacji. Do następnego razu
;)Ciężko mi określić, ja akurat siedziałem w sektorze 102 za bramką (rząd 15) i patrzyłem na taflę, a na ekrany to tylko przy powtórkach.
Takie nienajlepsze zdjęcie, ale może obrazujące trochę jak wyglądają trybuny.
kevin napisał:Aha i jeszcze dzięki @tajniak za inspirację
;) Przez chwilę zastanawiałem się czy nie pomyliłeś nicków, ale w końcu przypomniało mi się o którą inspirację mogło chodzić
:)Czekam na kolejne wpisy w relacji, miłej podróży!
@Zeus Tak, widziałem, że się rozminiemy
;) Korzystam z kolejnego darmowego wifi, tym razem w autobusie Air Shuttle do Sztokholmu. 198SEK w dwie strony po to, żeby spędzić chwilę w Sztokholmie. Trudno, nie wiadomo czy jeszcze kiedyś tu wrócę
:) Przy siedzeniu ulotka z ich rozkładem jazdy oraz mapka Sztokholmu - miło.
Ech, widać rozwija się nałóg zwariowanych podróżników ze smartfonem na kolanach w każdym dostępnym miejscu, gdzie jest WiFi aby wysłać kolejną wiadomość czy zdjęcie. Ja tak robię w moich podróżach z mailami do mamy, ale widzę, że mogłam również na forum pisać.
:lol: Mnie wydawało się to jakieś takie głupie, a tu widzę, że to niezła zabawa dla czytających. I o dziwo, coraz bardziej mi się takie relacje podobają.@kevin trzymam za Ciebie kciuki, i oby Ci nigdzie internetu nie zabrakłodawaj jakieś zdjęcia
Nie wiem jak u pozostałych, ale u mnie z hostelu po 747 zaladowało sie tylko pierwsze zdjecie, pozostałe nie ida. A szkoda bo chetnie bym zobacyzł jak to wyglada od środka.
A co jest w miejscach silnikow za tymi drzwiczkami, pokoje?Fajnie, ze maja juz dekoracje sezonowe w Sztokholmie, moze wybiore sie przed swietami na chwile.
@Zeus podtrzymuję to, co napisałem
;) Taką kartę kupiłem za 3000 http://www.tullaveplus.com/index.php?id=A2F92E17Na Lonely Planet twierdzą, że bus 16-14 jest darmowy - na lotnisku nie ma bramek, żeby odbić kartę i ten bus jest specjalnie oznaczony.
Już byłem w samolocie, ale nas wypuścili, powód opóźnienia "aircraft maintenance" - czyli pewnie jakieś problemy techniczne. Na razie jest już 1,5 godziny, zobaczymy, co będzie dalej.
Zaraz mi się darmowe wifi skończy
;)
Opublikuję już posta, a później może uda mi się zdjęcia dodać.
Ostatni dzień na spokojnie, śniadanie zjadłem w pokoju, bo była taka możliwość - talerze i kubki jednorazowe, a miejsca przy stolikach bardzo mało. Mogłem posłuchać, co Amerykanie mówią w tv o zamachach q Paryżu. Podobno jest też więcej policji i wojska w Nowym Jorku, ale nie zauważyłem różnicy (zawsze są).
Tym razem wybrałem się na północ, najpierw zahaczając o Bronx, w pobliżu stadionu drużyny basebalowej New York Yankees.
Potem pojechałem do Harlemu i przeszedłem się Martin Luther Blvd - nic tam nie ma ciekawego... Tylko podobno kultowy teatr Apollo.
Potem jeszcze w kierunku zachodnim, obok katedry św. Jana w dzielnicy Morningside Heights.
Stwierdziłem, że już mi wystarczy Nowego Jorku i jadę na lotnisko. Mogłem skorzystać z saloniku Art & Lounge w terminalu B, który na szczęście mieści się przed kontrolą, bo wylot miałem z terminalu C
Wylądowałem w Berlinie! Z "drobnym" opóźnieniem. Ostatecznie z Newark wylecieliśmy ok. 22:50 - 4,5 godziny opóźnienia. Byłoby mniej, ale jak już siedzieliśmy z powrotem w samolocie, to okazało się, że 2 osoby nie wróciły. I trzeba wypakować ich bagaż. Przedziwna sprawa... Zrezygnowały? Pierwotny plan zakładał samolot do Krakowa o 8:55, a jak się nie uda to dzień w Berlinie i samolot o 17:25. Tak, miałem 2 bilety - były w nienajgorszej cenie
;) Ale skoro pojawiłem się na lotnisku Tegel po 12:00, a pogoda jest też kiepska, to się już stąd nie ruszam. Piszę to z lotniskowego wifi (1 godzina). Choć mam zamiar udać się do saloniku Berlin Airportclub Lounge - internet jest tam podobno dodatkowo płatny... Tak twierdzi Priority Pass, za to Lounge Buddy ma napisane "free". Jest też napiasane, że to bardzo małe pomieszczenie, więc nie wiem czy się dostanę...
To jeszcze takie krótkie podsumowanie najciekawszych punktów podróży: miałem w sumie 10 lotów (norwegian, SAS, United, LAN, Avianca, Air Berlin i niespodziewanie Lufthansa) spałem w Boeingu 747 przy lotnisku Arlanda w hostelu Jumbo Stay najwyżej byłem na wysokości 3152 m n.p.m. na górze Monseratte w Bogocie w Cartagenie naszukałem się znaczków pocztowych. Straciłem już nadzieję, że kartki przyjdą, ale są! Przyszły na sam koniec roku, choć pieczątka jest z 10 listopada. Chyba płynęły do Europy... zwiedziłem kolumbijski cmentarz w Cartagenie przekonałem się na własnej skórze, że przyjeżdżając do Kolumbii warto znać hiszpański w Nowym Jorku zobaczyłem w 3 dni 3 musicale: Avenue Q, The Phantom of the Opera i Les Misérables poszedłem na mecz NHL do Madison Square Garden - nie zauroczył mnie tak bardzo, żebym chciał zobaczyć kolejny... odwiedziłem 8 saloników biznesowych (najbardziej podobał mi się salonik LAN w Bogocie) po odwołaniu lotu z Berlina moja podróż przedłużyła się o 1 dzień. Dzięki temu oprócz darmowej nocy w Berlinie otrzymałem jeszcze odszkodowanie (o czym poniżej).Bonusy:Za odwołany lot Berlin-Kraków otrzymałem od Air Berlin ważny przez 2 lata voucher na €400 - początkowo chcieli dać €250, ale po rozmowie telefonicznej i uwzględnieniu kosztów taksówek (€50) stanęło na €400.Za znacznie opóźniony lot Newark-Berlin United wyraziło tylko ubolewanie
;) I na otarcie łez 1250 mil MileagePlus.
@Grzegorz40 rzeczywiście! Wiedziałem, że skądś znam tę twarz, przeczytałem kilka jego książek nawet
;)Ale mnie chodziło o osobę obok w okularach
:) Choć teraz nie wiem, czy wszyscy tam siedzący nie są "znani"...
@kevinPowiedz, jak jest z widocznością na meczu hokejowym w Madison Square Garden? Czy z sektorów 200, 300 i 400 można obserwować mecz bezpośrednio bez śledzenia na dużych ekranach?Rozkład siedzeń w Madison Square Garden (z listy rozwijanej "Event" trzeba wybrać "Rangers Hockey"):http://www.thegarden.com/seating.html
Korzystając z okazji, że tu jestem - Broadway cz. 2. Tym razem klasyka, "Upiór w operze". Przedstawienie wczesnym popołudniem o 14:00, czyli tzw. matinee. Miejsce miałem bardziej oddalone, z przodu tylnej części balkonu, całkiem z prawej. Ludzi sporo, dużo wycieczek szkolnych.
A wieczorem jeszcze inny teatr. Mecz NHL New York Rangers - St Louis Blues w Madison Square Garden. Mniej więcej 3/4 hali, szczególnie w tańszych sektorach. Atmosfera piknikowa, chóralnych śpiewów nie ma, oprócz nieśmiałego "Let's go Rangers" i celebrowania bramki. Najbardziej lubiany bramkarz Henrik Lundqvist, najbardziej znienawidzony Mats Zuccarello (ktoś wie dlaczego? :)). Wynik 6:3 dla Rangers, ostatni gol do pustej bramki.
Kto rozpozna osobę na tym zdjęciu? ;)
Obok znajduje się pomnik ofiar, w formie "basenów" z wodą spływającą po ścianach, w miejscu dawnych wież, z nazwiskami wszystkich ofiar.
Potem szybki lunch z budki (bardzo popularne w NY) - $5 za ryż z sałatką i kurczakiem + woda lub puszka napoju. Jeszcze mały spacer po Tribeca i nad rzeką Hudson, z widokiem na New Jersey.
Jak już jestem w tym miejscu to trzeba było wyjechać na taras obserwacyjny One World Trade Center. Też nie jest tanio - $32. Bilety kupuje się na konkretną godzinę. Miałem na 14:15, a na górze bylem dopiero o 15:00 - spora kolejka.
Kolejna pozycja to dzielnica Chelsea. Jest tam park High Line, urządzony na trasie dawnej kolejki naziemnej. Nawet ciekawie wybrać się tam na spacer po zmroku, bo jest ładnie oświetlony.
Jeszcze pojechałem w okolice Rockefeller Center, żeby zobaczyć to miejsce wieczorem.
A o 20:00... No dobra, jestem trochę uzależniony... Broadway cz. 3, ale ostatnia. Tym razem Les Miserables w Imperial Theatre. Teraz chyba dopełniłem musicale, które chciałem zobaczyć. Chociaż... Za kilka dni ma tu być nowa wersja "Skrzypka na dachu"...
Opublikuję już posta, a później może uda mi się zdjęcia dodać.
Ostatni dzień na spokojnie, śniadanie zjadłem w pokoju, bo była taka możliwość - talerze i kubki jednorazowe, a miejsca przy stolikach bardzo mało. Mogłem posłuchać, co Amerykanie mówią w tv o zamachach w Paryżu. Podobno jest też więcej policji i wojska w Nowym Jorku, ale nie zauważyłem różnicy (zawsze są).
Tym razem wybrałem się na północ, najpierw zahaczając o Bronx, w pobliżu stadionu drużyny basebalowej New York Yankees.
Potem pojechałem do Harlemu i przeszedłem się Martin Luther Blvd - nic tam nie ma ciekawego... Tylko podobno kultowy teatr Apollo.
Potem jeszcze w kierunku zachodnim, obok katedry św. Jana w dzielnicy Morningside Heights.
Stwierdziłem, że już mi wystarczy Nowego Jorku i jadę na lotnisko. Mogłem skorzystać z saloniku Art & Lounge w terminalu B, który na szczęście mieści się przed kontrolą, bo wylot miałem z terminalu C.
Edit: niby zaczyna się ponowny boarding, ale im do końca nie wierzę.Jednak jest darmowe wifi :) Salonik rzeczywiście wielki nie jest, ale ludzi na szczęście też niewiele. A zawsze można coś przegryźć czy się napić.
Teraz w spokoju mogę czekać na ostatni odcinek Air Berlin do Krakowa.
Jutro rano już nie było możliwości na bezpośredni lot do Krakowa, więc wybrałem sobie lot Berlin - Frankfurt - Katowice, wcześnie rano.
Ulokowali mnie w hotelu Maritim proArte, dojechałem taksówką, za którą będę musiał się później starać o zwrot (a wyszło 25€ w jedną stronę). Kolacja i śniadanie wliczone.
To blisko Bramy Brandenburskiej i Reichstagu, więc mimo złej pogody wybrałem się jeszcze na krótki spacer. W pobliżu bramy sporo kwiatów i zniczy, związanych z wydarzeniami w Paryżu.
To jeszcze tylko zdjęcia z ostatniej prostej. A320 Air Berlin - skandalicznie mało miejsca na nogi. W Wizzie jest zapewne 1 cal więcej, nie wiedziałem co z nogami zrobić, na szczęście lot krótki. A do Katowic Lufthansa A319.
Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas (nie liczcie na finansowe - takich nie lubię ;)) Prędzej jakieś "naj", jak sobie przemyślę cały wyjazd.
Dziękuję wszystkim za uwagę i śledzenie relacji. Do następnego razu ;)Ciężko mi określić, ja akurat siedziałem w sektorze 102 za bramką (rząd 15) i patrzyłem na taflę, a na ekrany to tylko przy powtórkach.
Takie nienajlepsze zdjęcie, ale może obrazujące trochę jak wyglądają trybuny.