Policji na ulicach nie widać (wszędzie jest monitoring) - ale są zwarci i gotowi (4 takie auta na sygnałach stały przy posterunku policji).
14.02 Singapur
Niedziela na luzie. Opuściłem śniadanie hotelowe, żeby wybrać się na kaya toast w sieciówce Ya Kun Kaya Toast. Wybrałem zestaw A, czyli tosty z dżemem kokosowym, solidną porcją masła, jajkami na bardzo miękko i kawa za $4,80 (dzięki @Kara
;))
W odróżnieniu od Kataru, w Singapurze nie ma problemów ze znalezieniem kościoła katolickiego. W kościele Sacred Heart prawie wszystkie msze są po angielsku (jedna po mandaryńsku). Ogólnie w Singapurze znajomość angielskiego jest bardzo dobra, pewnie najlepsza w Azji Południowo-Wschodniej.
Nie miałem już ochoty na kilometry chodzenia, więc mój kolejny cel to wyspa Sentosa - miejsce rozrywek wszelakich: park wodny, kasyno, delfinarium, studio filmowe Universal i jeszcze parę innych rzeczy. Trochę przejść jednak musiałem, bo ze stacji Harbour Front, po wyjściu z centrum handlowego VivoCity jest przejście na wyspę (o długości 0,5 km). Można też podjechać takim szynobusem SentosaExpress. Albo kawałek dalej jest kolejka linowa. Mam już na koncie parę akwariów i chciałem zobaczyć to w Singapurze, bo podobno takie super. Nie jest źle, ale nie wiem czy warte tych $32 (widziałem jakieś promocje na kupno online 2 biletów za $50). Chyba już za dużo się na akwaria napatrzyłem w ostatnim roku
;)
Z cyklu jedzenie w Singapurze: char kway teow i sok z trzciny cukrowej za $5.
Dzisiaj podobno jakieś święto, więc jeszcze udało mi się wyrwać niezłą laskę... eee... laksę. Poniżej lokal, gdzie ją poznałem i wybranka.
Znowu zawędrowałem do Marina Bay, gdzie nadal świętują Nowy Rok. Można tam dostać "smażone" lody. Wybiera się 2 składniki, które są szatkowane, "smażone", a potem rolowane. Lody jak lody, ale $6 płaci się za sposób przygotowania
;)
Nawet sir Thomas Raffles (założyciel miasta Singapur) dzisiaj w miłosnym nastroju.
15.02 Singapur - Bangkok
Dzisiejszy dzień to pożegnanie z Singapurem (dopisuję do miejsc, gdzie zawsze chętnie wrócę) i transportowanie się do Bangkoku, na jutrzejszy lot Doha-Dubaj. Na lotnisku w Singapurze jest podobno wiele ciekawych miejsc, ale nie wiem czy w terminalu 2, skąd odlatywałem. Skorzystałem tylko na szybko z saloniku SATS Premier Lounge (taki sobie) i poszedłem na lot Tigerair do Bangkoku. Lot można powiedzieć, że się odbył - Tigerair to tania linia, serwis płatny, bagaż też (ja mam oczywiście tylko podręczny), ale przynajmniej latają na główne lotnisko Bangkoku. Po około 2 godzinach byłem już w Tajlandii.
Nocleg mam w hotelu parę kilometrów od lotniska, w przeciwną stronę niż centrum. Byłem już w Bangkoku w 2014 roku i w ogóle mnie do centrum nie ciągnęło. Hotel to Silver Gold Garden. W cenie mam śniadanie, transport z i na lotnisko, ale nie ma wifi darmowego. Trzeba kupić: 15 godzin za 100 bahtów. Standard nie jest zły, jest klimatyzacja, nie będę narzekał, bo zapłaciłem niecałe 1€
:)
Hotel leży przy wieczornym targu, obok jest też 7 Eleven i całodobowe Tesco Express.
Jak już jestem na moment w Tajlandii to skorzystałem z masażu nóg za 300 bahtów.
A to moja kolacja na wynos za 40 bahtów (+ piwo za 50 bahtów)
:)
16.02 Bangkok - Doha - Dubaj
Dzisiaj bawię się z klasą
:) Lot pierwszą klasą na trasie Bangkok - Doha - Dubaj. Podobnie jak poprzedni lot z Qatar, ten także kosztował niewiele ponad 1000 zł (jak sprawdzałem na stronie Qatar to bilet kosztował tam ok. 8000 zł). Zrywam się z samego rana, żeby o 5:30 pojechać darmowym transportem z hotelu na lotnisko. Bilet w pierwszej klasie daje dostęp do saloniku linii Thai - Royal Orchid Lounge, dodatkowo do wydzielonej jego części dla pasażerów pierwszej klasy. To właściwie taki niewielki pokój, tyle, że z obsługą - ciężko wziąć sobie coś samemu
;) Byłem pierwszy tuż po otwarciu o 6:00, ale wkrótce zjawiło się jeszcze 3 Japończyków.
Na śniadanie wziąłem zupę ryżową - congee. Kawa też ładnie podana...
Pora na lot A380 na górnym pokładzie. W pierwszej klasie jest 8 miejsc, oprócz mnie leci jeszcze młody Francuz (przynajmniej jedna stewardessa mówiła coś do niego po francusku). Dostałem voucher na najdroższy plan korzystania z internetu - 200MB, normalnie kosztuje to $20. Choć trzeba przyznać, że internet dosyć długo nie był dostępny (czekałem, żeby wysłać zdjęcia) - z komunikatem, że przelatujemy w miejscu, gdzie nie jest dozwolony. Fotele szerokie, bardzo dużo miejsca - trzeba korzystać, prędko raczej znowu tak nie polecę
;)
Zacząłem tradycyjnie od kieliszka szampana (a właśnie mi proponują drugą dolewkę - Krug
;)). Na śniadanie jogurt grecki z truskawkami, a potem tradycyjne arabskie śniadanie (tak to się nazywa w menu).
Łazienka też jakby trochę większa.
W prezencie znowu zestaw Giorgio Armani, tylko bogatszy.
Zdążyłem też przejść się do baru, wspólnego dla pasażerów klasy biznes i pierwszej. 2 szampany (Tattinger) i okazja do rozmowy ze spotkanym tam irlandzkim Anglikiem.
Pod koniec lotu jeszcze dowiedziałem się, że są odcinki mojej ulubionej Futuramy, które jeszcze nie widziałem. Zawsze człowiek czegoś nowego się nauczy
;) Już teraz wiem, że ciężko będzie wsiąść do klasy ekonomicznej na długich dystansach...
Jestem w Doha. W saloniku dla pasażerów pierwszej klasy. Zaraz po wyjściu z samolotu czekała na mnie pani, mój prywatny asystent, która zaprowadziła mnie do saloniku. Najpierw powiedziała, że będzie na mnie czekać przed boardingiem do Dubaju. Po 10 minutach przyszła i powiedziała, że mój dalszy lot niby nie jest w pierwszej klasie i nie będzie czekać. Ciekawe, niby mam miejsce 2A, jak najbardziej w pierwszej klasie na lot do Dubaju. Ale w porządku, chyba sam trafię
;) To trochę zdjęć z saloniku i jedzenia. Wieczorem mam nadzieję, że bez przeszkód będę już w Dubaju.
Skończyły się podróże z klasą... Ostatnia na krótkiej trasie Doha - Dubaj w A320, jakaś godzina lotu. Ale zdążyli podać napój przed lotem, mały posiłek z deserem i kawę.
W Dubaju śpię w hotelu Majestic Hotel Tower w Bur Dubaj. Niedaleko do metra, zaraz obok wielki całodobowy supermarket, cztery gwiazdki, więc standard w porządku. Przy meldowaniu proponowali mi pokój deluxe za ekstra 50 dirhamów za noc, ale szkoda mi niepotrzebnie wydawać na większy pokój, skoro jestem sam. Zapłaciłem za 2 noce ze śniadaniem około 350 zł. Na Dubaj to bardzo mało - wcześniej rezerwowałem w takiej cenie hotel dwugwiazdkowy...
kevin napisał:.. kupiłem bilety na trasie Bangkok - Doha - Dubaj. Początkowo myślałem, że to będzie część pierwszego RTW, Nie Ty jeden
:)Można wiedzieć ile dałeś za lot EW ?Fajnie że jest coraz więcej orędowników live; 'prenumeruję' i czekam na rozwój wydarzeń
:D
@tom971 tak, Twoje relacje były na pewno inspiracją
:) A wcześniej też relacje @tygrysmLot Eurowings (jak kupowałem to jeszcze Germanwings) Dubaj - Kolonia kosztował oficjalnie ok. 100€ (bo cena była w AED) - kupiłem za trochę poniżej 95. Oczywiście bez bagażu i jedzenia.
@kevin Marina Mall jest po to, żeby z hotelu Emirates Palace nie było zbyt daleko na zakupy czy do kina.
;-) Z kawiarni na górze jest fajny widok na pałac emira.Jeśli komuś spodobały się zdjęcia z festynu, to znajdzie tego typu atrakcje w Heritage Village (1,5 km od Marina Mall).
@Piotras_5 staram się być w miarę na bieżąco, a nie zamieszczać po 3 dniach. Lubię takie podróże samotne za niezależność - już parę takich dłuższych mam na koncie. Choć podróże nie-samotne też lubię
:) Szczególnie takie, które organizuję rodzinie - pozdrowienia dla mamy i brata z rodziną
:P@przemos74 w C - jeszcze tylko 2 dni
:)@Kara ten Emirates Palace to podobno jakiś taki najbardziej luksusowy hotel na świecie, nie?
;) Widziałem go z daleka tylko.Ta dziewczyna dodatkowo jeszcze smażyła placki o nazwie chebab (mam przepis, bo rozdawali). Z inną się zgadałem, że w zeszłym roku była na wycieczce w Polsce. Szczególnie jej się Poznań podobał
:)
@kevin, rewelacja, to tak jak ja
:) Proszę o wszelkie info, jakby coś nie nadawało się na publiczny to poślij mi PW
;) Zresztą trasę mamy podobną tylko ja lecę TXL-AUH..DXB-DOH-SIN
;)
@kevin luksusowy, ale czy jeden z najbardziej - nie wiem. W kategorii "blichtr" większe wrażenie robi chyba Burj Al Arab. Ale gdyby pieniądze spadały mi z nieba, wolałabym Arabian Courtyard.Chebab vel emirackie naleśniki są świetne z syropem z daktyli (wyglądem przypominającym miód, ale dymno-słodkim w smaku). Mam nadzieję, że zareklamowałeś Rybnik.
;-)
Widzę, że spodobała Ci się wersja "GCC"
;-) ostrzeżenia o ruchu pieszym. Koło Wielkiego Meczetu w Abu Zabi łatwo natknąć się na takie z człowieczkiem w gutrze (tradycyjnej chuście noszonej przez mężczyzn). Żeby nie wywoływały zgorszenia/ nie rozpraszały myśli!
:-)
kevin napisał:@Kara ten Emirates Palace to podobno jakiś taki najbardziej luksusowy hotel na świecie, nie?
;) Widziałem go z daleka tylko.W każdym razie najbardziej luksusowy spośród tych, do których można swobodnie (za darmo) wejść. Na pewno warto odwiedzić; konieczne długie spodnie; najlepiej przed 23, bo wtedy fontanny wyłączają; duży teren z zewnątrz, hotel bardzo przestronny wewnątrz; luksus, ale nie kiczowaty; można fotografować (ochroniarz dyskretnie powie, czego już nie można fotografować; generalnie wszystko do linii restauracji można fotografować, czyli chodzi o to, żeby nie fotografować gości hotelu); można pooglądać wypasione bryczki podjeżdżające pod hotel
;-)
Kto szuka, ten znajduje.
;-) W bardziej wyluzowanym emiracie (Dubaju) są dwa - jeden w Dubaju (mieście), a drugi - w Jebel Ali. Jest też kilka kościołów protestanckich i narodowych. W końcu to nie Arabia Saudyjska. ☺
Oba ogrody to dla mnie bajka. Planujesz wybrać się do zoo? Pamiętam, że po drodze były fajne widoki na dziką przyrodę.Jadłeś już może kaya toast?
;-) I na poważnie - jeśli lubisz owoce morza, laksa i chilli soft crab to dla mnie dobra narodowe Singapuru.
:-)
@Kara myślałem, ale chyba nie pójdę do zoo. Myślałem też o akwarium na Sentosie, ale może po prostu będę chłonął miasto i jadł - zobaczę jutro
;)Nie jestem jakimś super fanem owoców morza, ale "laksa" mam gdzieś zapisane. Dzięki też za podpowiedź z "kaya toast" - o tym nie czytałem.
Kurcze, nie masz pojęcia, jak ubolewam, że musiałeś uciekać od słońca, 20°C i daktyli, siedząc pod kocem z kubkiem gorącej herbaty i przywiędłym jabłuszkiem...
;-)Widzę, że lubisz mięso. Masz na liście rawon (esencjonalna zupa z wołowiną - na bazie regionalnych orzechów)?
Zastanawiam się właśnie, jak przełknąłeś jajka "na bardzo miękko". Ją się poddałam - wróciłam z talerzykiem do kasy i grzecznie poprosiłam o dogotowanie, wyjaśniając, że jestem w stanie zjeść surowego białka. Panie popatrzyły na mnie z miną typu " znowu..." i bez problemu podgotowały. Sam tost był pyszny (lubię kokos w każdej postaci)...
@kevinNa Twoich zdjęciach akwarium wygląda całkiem, całkiem. Mógłbym porównać z Atlantą, Sydney, Barceloną i przaśnym, staromodnym Monaco. I jeszcze z naszym w Gdyni
;)
@Kara w porządku było jajko - Rocky całkiem surowe jadł
:P Tosty rzeczywiście bardzo dobre.@sko1czek z Gdynią to nie ma co konkurować
;) W zeszłym roku byłem w Barcelonie (2 razy), Gdyni, Wrocławiu i Bergen - chyba mi się przejadło i nic nie jest mnie w stanie ruszyć...
Zahaczysz o Airshow czy już nie?Singapore Airshow 2016Date: 16-21 FebVenue: Changi Exhibition CentreWebsite: http://www.singaporeairshow.comMRT: Expo, then take Airshow Shuttle Bus from the train station
Skromnie ozdobiona ta miss-ka
;-) , ale rozumiem, że miała bogate wnętrze, skoro w sumie była niezła.
:-) Jeżeli lubisz słodycze, w Dubajowie polecam daktyle nadziewane pistacjami.
Po wczorajszej burzy z gradem (!!!) w Dubaju internet hotelowy chodzi beznadziejnie, wolno i co chwilę zrywa połączenie... To najpierw tekst, a zdjęcia dodam kiedyś... Szkoda, bo dotychczas była dobra ciągłość relacji
:(17.02 DubajNajpierw metrem podjechałem w okolice Dubai Marina. Przeszedłem kawałek, zahaczyłem o Mall. Nic interesującego nie stwierdziłem.Pojechałem na czubek palmy - Palm Jumeirah, gdzie jest hotel Atlantis i park wodny Aquaventrue (i oczywiście centrum handlowe...). Nic ciekawego, strata 25 dirhamów za kolejkę, która tam jeździ... Może sam dojazd był ciekawszy. Plaża, która tam jest oczywiście ze wstępem tylko dla gości hotelu (można było wejść na odcinek 50 metrów, a potem zawrócić, bo przejścia brak...)Potem byłem w starej części Dubaju, niedaleko mojego hotelu - Bastakia albo Al Fahidi, zawierające jakieś historyczne (odnowione) budynki.Udało mi się tam przejść kawałek jakąś ulicą handlową dla turystów. I już po 15 sekundach miałem dość od "maj friendów" zarzucającyh mi na szyję jakieś szmaty z kaszmiru, jeden stanął przede mną i skakał w lewo i prawo, nie dając mi przejść... W suku w Doha to jednak była kulturka, a tu jakaś masakra.Wymyśliłem sobie, że pójdę na turniej tenisa kobiet, który właśnie się tu odbywa. Jak kupowałem bilet to miała tu grać Radwańska, Serena Williams i Kerber - ale mnie oszukały i się nie pojawiły
;)Jechałem już na korty gdzieś przed 17, ale jak wysiadłem na właściwej stacji metra to było takie oberwanie chmury i grad... A ja też średnio byłem na taką pogodę przygotowany, więc wróciłem do hotelu, bo i tak na pewno przerwali. Dobrze zrobiłem, bo przynajmniej ciepło się ubrałem i wróciłem na korty. Najpierw było tylko dokończenie ostatniego gema w meczu Garcia - Suarez Navarro. Potem akurat trafiłem na niezły mecz, jak na drugą rundę. Rozstawiona z numerem 1 Simona Halep i Ana Ivanovic. Wygrała Ivanovic 7:6, 6:2 - dobrze, że w 2 setach, bo jednak chciałem być o normalnej godzinie w hotelu. Skończyło się o 22:30, a był jeszcze kolejny mecz, który obejrzałem już sobie w hotelu. Pierwszy raz byłem na tenisie, podobało mi się - tylko Aga mnie wystawiła
;) Cena biletu była w miarę przyzwoita - 100 dirhamów. To była 2 runda, a o ile pamiętam na ćwierćfinały już były bilety po 300...
Miałeś szczęście, bo grad w Dubaju zdarza się o wiele rzadziej niż prestiżowy turniej tenisowy.
:-)Z kolei największą atrakcją dla nie-gości Atlantisa jest akwarium, więc pewnie po singapurskim czułbyś niedosyt. "Majfriendów", wsród których Emiratczyka się nie uświadczy, najskuteczniej odstrasza słowo "police". Niezbyt delikatne przesłuchanie czy deportacja to dość częste przypadki.
Wydaje mi się, że Dubaj mógłby Ci się bardziej spodobać, gdybyś np. pojechał "posurfować" jeepem po wydmach albo popływał motorówką po Zatoce (typowe miejscowe rozrywki). Wizyta w beach barze (np. 360°) albo na arabskiej uczcie też poprawia perspektywę.
;-) Bez tego typu atrakcji to faktycznie tylko "zatokowe Las Vegas".Ciekawa jestem, jakie będziesz miał wrażenia z SunExpress po rozbijaniu się pierwszą klasą.
;-)
@Kara może tak, ale z góry jakoś byłem uprzedzony i w sumie było gorzej niż myślałem
;) Tzn. nie było nawet efektu "wow". Nie wiem czy tak macie, ale im więcej gdzieś jeżdżę, to trudniej taki efekt "wow" uzyskać. Dobre wspomnienia z Dubaju będę miał dzięki tenisistkom
:PJak już pisałem lot jednak Lufthansą. Czyżby Lufa bez jedzenia?@marcino123 dzięki za miłe słowa. To nie jest takie łatwe na bieżąco przemyśleć, co się chce napisać, zdjęcia wybrać i wrzucić - jeszcze jak się jest po długim locie albo całym dniu chodzenia
;)
Ja z kolei lubię architekturę, a na kobiety w krótkich spódniczkach nie zwracam uwagi.
;-) A na poważnie - moim pierwszym wrażeniem z Dubaju było "ale cyrk!", ale w miarę poznawania miasta i sposobu życia (głównie ekspatów), coraz bardziej mi się podobał. Natomiast efektu "wow" ma dla mnie więcej niż np. Monte Carlo czy Auckland. Stoku narciarskiego na pustyni jeszcze pewnie długo nic nie przebije w moim subiektywnym rankingu pozytywnie zakręconych atrakcji.
:-)Mam nadzieję, że miałeś udany lot. Spokojnego powrotu do domu!
Samolot pewnie Lufthansy ale personel pokładowy obstawiam Sun Expressa, poza butelką wody na start to chyba reszta jednak płatna. Kolonia - Düsseldorf robisz pociągiem ? Z DUS germanwingsem do waw?
@kevinfajnie czyta się Twoją relację, co do Dubaju to po części zgadzam się z Tobą. Załapać się na ulewne deszcze to trzeba mieć naprawdę szczęście, jak wiesz byłem przed Tobą parę dni wcześniej, pogoda była idealna słoneczko 25-27 stopni.
200MB w biznesie kosztuje 20$ w Emirates? a w economy 1$ za 500MB? serio ? [tzn pytam o to pierwsze, to drugie wiem na pewno]. Anyway, w A380 ten internet działa beznadziejnie. Raz leciałem B777 i było extra-spoko.Co do deszczy w Emiratach to chyba zimą nie jest to takie rzadkie zjawisko - zdarzyło mi się kiedyś załapać w połowie Marca w Abu Dhabi na solidne oberwanie chmury.
@seby jak napisałem przed chwilą jednak wszystko było z Lufthansy
:)@Robertos wiem - to dzięki Tobie miałem taki hotel w Dubaju za tak niską cenę
:)@rw30 ja leciałem Qatar Airways, więc nie wiem, jak tam w Emirates
;) Co do deszczu to moja pierwsza wizyta w Emiratach, więc nie wiem co tam normalne - widziałem tylko, jak wielu ludzi zdjęcia robiło (to pewnie bardziej przez grad). Organizatorzy turnieju tenisa też chyba średnio przewidzieli taką możliwość, bo głównym narzędziem osuszania były ręczniki przygotowane dla zawodników...
Na lotnisku w Katowicach żadnych wiwatujących tłumów, kwiatów, powitania chlebem i solą - jestem rozczarowany
;) Z lotniska powrót do Rybnika busem TigerExpress (jak przyjedzie).Ogłaszam koniec relacji
:) Dziękuję, że byliście ze mną, czytaliście, za wszystkie komentarze i lajki.
@kevin to mialeś całkiem ' miękkie lądowanie' z 1st class na eurowingsa jak defacto była to lufthansa
:D, chyba a330 brakuje im w eurowingsie (mają 2 które non-stop latają tajlandia-cgn i drugi na karaiby) i dlatego lata Lufthansa a340https://en.wikipedia.org/wiki/EurowingsQuote:Aircraft In Service Orders C E Y TotalAirbus A340-300 1 — 18 19 261 297Notes:operated by Lufthansa CityLine for Lufthansa on Cologne/Bonn-Dubai route
To jeszcze na koniec krótkie podsumowanie w punktach.TOP - pozytywnie1. Lot pierwszą klasą Bangkok - Doha - Dubaj. Duże ilości szampana i wizyta w pokładowym barze. Jeszcze niezły zestaw kosmetyków Armani w prezencie.2. Singapur. Jedzenie: laksa, char kway teow, satay, kaya toast i inne oraz świeże soki. A także piękne Ogrody Botaniczne i Gardens by the Bay.3. Lot klasą biznes Doha - Singapur. Pierwszy taki lot, szkoda tylko, że trochę przespałem, ale jak tu nie spać w środku nocy w takiej wygodzie... Dodatkowo salonik dla klasy biznes w Doha - co ciekawe, mnie się bardziej podobał, niż ten dla pierwszej klasy.4. Abu Zabi - Wielki Meczet. Rozmach i wielkość robi wrażenie.5. Turniej tenisowy WTA w Dubaju, mecz Halep - Ivanovic. Całkiem przyjemnie się to oglądało, jeszcze poprzedzone atrakcją w postaci burzy z gradem. 6. Festiwal Qasr al Hosn w Abu Zabi - pokaz kultury i historii Emiratów, daktyle, kawa, lokalne naleśniki czy pączki. 7. Doha - kawa w Suku Waqif z zapachem sziszy. Doceniłem klimat i kulturę na tym targu po targach w Dubaju.8. Msza w Doha - nie ma to jak dosłownie znaleźć kościół na środku pustyni...9. Wizyta u wujka, cioci i kuzyna w Monheim - dobra okazja, żeby odwiedzić rodzinę w trakcie podróży.10. Hotel niedaleko lotniska w Bangkoku z darmowym transportem - dobrze wydane 1€.11. Majestic Hotel Tower w Dubaju za 350 zł za 2 noce ze śniadaniami - przynajmniej spałem za niewielkie pieniądze (jak na to miasto) w dobrych warunkach.12. Lot Eurowings - nieoczekiwana zmiana wykonawcy lotu z SunExpress (bez jedzenia) na Lufthansę (z pełnym serwisem) na trasie Dubaj - Kolonia. Pewnie to było wiadome dużo wcześniej, bo poprzednie loty też takie były, ale ja tego nie sprawdzałem. TOP - negatywnie1. Dubaj. Fakt, że nie korzystałem za bardzo z żadnych ekstra atrakcji, ale liczyłem, że samo miasto zrobi na mnie wrażenie - nie zrobiło. Ani część nowoczesna, ani stara z targami i nachalnymi sprzedawcami. Dubaj chyba najlepiej z góry oglądać - podobał mi się, jak oglądałem wyścig kolarski stamtąd
:)2. Wszystkie malle (albo centra handlowe) - w Abu Zabi, Doha, Singapurze czy Dubaju. Ja jestem bardzo antyzkupowy i nie rozumiem ile miejsca można marnować na te setki sklepów, wszędzie takich samych.3. Hotel Novotel w Abu Zabi. To znaczy sam hotel był w porządku, chyba w miarę nowy, a ja jeszcze dostałem apartament. Tylko jego położenie z dala od centrum i przystanku komunikacji miejskiej jest dla mnie dyswalifikujące (moja wina - kupowałem w promocji i bez większych przemyśleń...). Szkoda mi wydawać pieniądze na taksówki, jeśli nie muszę.4. Akwarium w Singapurze. Duże, ładne, ale miałem wrażenie, że wszystko to już widziałem i mogłem lepiej wydać te $32 za wstęp.
Zabawię się w adwokata diabła, tj. malli - o ile w przypadku Singapuru (głównie chiński) popyt kształtuje podaż, to w Emiratach w lecie bywają też jedną z niewielu alternatyw spędzania czasu (wolnego) za dnia. Trafiłeś na przyjemne 20°C i nawet grad, myślę więc, że letnie do 60+°C w słońcu czy burza piaskowa mogłyby rzucić nieco inne światło na klimatyzowaną przestrzeń pod dachem, w której można załatwić nie tylko zakupy, posiłek czy rozrywkę, ale również wiele spraw związanych z organizacją życia codziennego (finanse, telekomunikację czy inne usługi) albo dbaniem o ciało i ducha. Dla wielu osób jest to też okazja do oderwania własnego siedzenia od fotela samochodowego czy kanapy.
:-D
Kolejny opis podrozy on line zakonczony powodzeniem. Za chwile opisy przygod po powrocie beda juz calkowicie niemodne.Ps. Szok ze takiego podroznika mam tuz za miedza...
Policji na ulicach nie widać (wszędzie jest monitoring) - ale są zwarci i gotowi (4 takie auta na sygnałach stały przy posterunku policji).
Niedziela na luzie. Opuściłem śniadanie hotelowe, żeby wybrać się na kaya toast w sieciówce Ya Kun Kaya Toast. Wybrałem zestaw A, czyli tosty z dżemem kokosowym, solidną porcją masła, jajkami na bardzo miękko i kawa za $4,80 (dzięki @Kara ;))
W odróżnieniu od Kataru, w Singapurze nie ma problemów ze znalezieniem kościoła katolickiego. W kościele Sacred Heart prawie wszystkie msze są po angielsku (jedna po mandaryńsku). Ogólnie w Singapurze znajomość angielskiego jest bardzo dobra, pewnie najlepsza w Azji Południowo-Wschodniej.
Nie miałem już ochoty na kilometry chodzenia, więc mój kolejny cel to wyspa Sentosa - miejsce rozrywek wszelakich: park wodny, kasyno, delfinarium, studio filmowe Universal i jeszcze parę innych rzeczy. Trochę przejść jednak musiałem, bo ze stacji Harbour Front, po wyjściu z centrum handlowego VivoCity jest przejście na wyspę (o długości 0,5 km). Można też podjechać takim szynobusem SentosaExpress. Albo kawałek dalej jest kolejka linowa.
Mam już na koncie parę akwariów i chciałem zobaczyć to w Singapurze, bo podobno takie super. Nie jest źle, ale nie wiem czy warte tych $32 (widziałem jakieś promocje na kupno online 2 biletów za $50). Chyba już za dużo się na akwaria napatrzyłem w ostatnim roku ;)
Z cyklu jedzenie w Singapurze: char kway teow i sok z trzciny cukrowej za $5.
Znowu zawędrowałem do Marina Bay, gdzie nadal świętują Nowy Rok. Można tam dostać "smażone" lody. Wybiera się 2 składniki, które są szatkowane, "smażone", a potem rolowane. Lody jak lody, ale $6 płaci się za sposób przygotowania ;)
Nawet sir Thomas Raffles (założyciel miasta Singapur) dzisiaj w miłosnym nastroju.
Dzisiejszy dzień to pożegnanie z Singapurem (dopisuję do miejsc, gdzie zawsze chętnie wrócę) i transportowanie się do Bangkoku, na jutrzejszy lot Doha-Dubaj.
Na lotnisku w Singapurze jest podobno wiele ciekawych miejsc, ale nie wiem czy w terminalu 2, skąd odlatywałem. Skorzystałem tylko na szybko z saloniku SATS Premier Lounge (taki sobie) i poszedłem na lot Tigerair do Bangkoku. Lot można powiedzieć, że się odbył - Tigerair to tania linia, serwis płatny, bagaż też (ja mam oczywiście tylko podręczny), ale przynajmniej latają na główne lotnisko Bangkoku. Po około 2 godzinach byłem już w Tajlandii.
Nocleg mam w hotelu parę kilometrów od lotniska, w przeciwną stronę niż centrum. Byłem już w Bangkoku w 2014 roku i w ogóle mnie do centrum nie ciągnęło. Hotel to Silver Gold Garden. W cenie mam śniadanie, transport z i na lotnisko, ale nie ma wifi darmowego. Trzeba kupić: 15 godzin za 100 bahtów. Standard nie jest zły, jest klimatyzacja, nie będę narzekał, bo zapłaciłem niecałe 1€ :)
Hotel leży przy wieczornym targu, obok jest też 7 Eleven i całodobowe Tesco Express.
Jak już jestem na moment w Tajlandii to skorzystałem z masażu nóg za 300 bahtów.
A to moja kolacja na wynos za 40 bahtów (+ piwo za 50 bahtów) :)
Dzisiaj bawię się z klasą :) Lot pierwszą klasą na trasie Bangkok - Doha - Dubaj. Podobnie jak poprzedni lot z Qatar, ten także kosztował niewiele ponad 1000 zł (jak sprawdzałem na stronie Qatar to bilet kosztował tam ok. 8000 zł).
Zrywam się z samego rana, żeby o 5:30 pojechać darmowym transportem z hotelu na lotnisko. Bilet w pierwszej klasie daje dostęp do saloniku linii Thai - Royal Orchid Lounge, dodatkowo do wydzielonej jego części dla pasażerów pierwszej klasy. To właściwie taki niewielki pokój, tyle, że z obsługą - ciężko wziąć sobie coś samemu ;) Byłem pierwszy tuż po otwarciu o 6:00, ale wkrótce zjawiło się jeszcze 3 Japończyków.
Na śniadanie wziąłem zupę ryżową - congee. Kawa też ładnie podana...
Dostałem voucher na najdroższy plan korzystania z internetu - 200MB, normalnie kosztuje to $20. Choć trzeba przyznać, że internet dosyć długo nie był dostępny (czekałem, żeby wysłać zdjęcia) - z komunikatem, że przelatujemy w miejscu, gdzie nie jest dozwolony.
Fotele szerokie, bardzo dużo miejsca - trzeba korzystać, prędko raczej znowu tak nie polecę ;)
Zacząłem tradycyjnie od kieliszka szampana (a właśnie mi proponują drugą dolewkę - Krug ;)). Na śniadanie jogurt grecki z truskawkami, a potem tradycyjne arabskie śniadanie (tak to się nazywa w menu).
Łazienka też jakby trochę większa.
W prezencie znowu zestaw Giorgio Armani, tylko bogatszy.
Zdążyłem też przejść się do baru, wspólnego dla pasażerów klasy biznes i pierwszej. 2 szampany (Tattinger) i okazja do rozmowy ze spotkanym tam irlandzkim Anglikiem.
Jestem w Doha. W saloniku dla pasażerów pierwszej klasy. Zaraz po wyjściu z samolotu czekała na mnie pani, mój prywatny asystent, która zaprowadziła mnie do saloniku. Najpierw powiedziała, że będzie na mnie czekać przed boardingiem do Dubaju. Po 10 minutach przyszła i powiedziała, że mój dalszy lot niby nie jest w pierwszej klasie i nie będzie czekać. Ciekawe, niby mam miejsce 2A, jak najbardziej w pierwszej klasie na lot do Dubaju. Ale w porządku, chyba sam trafię ;)
To trochę zdjęć z saloniku i jedzenia. Wieczorem mam nadzieję, że bez przeszkód będę już w Dubaju.
W Dubaju śpię w hotelu Majestic Hotel Tower w Bur Dubaj. Niedaleko do metra, zaraz obok wielki całodobowy supermarket, cztery gwiazdki, więc standard w porządku. Przy meldowaniu proponowali mi pokój deluxe za ekstra 50 dirhamów za noc, ale szkoda mi niepotrzebnie wydawać na większy pokój, skoro jestem sam. Zapłaciłem za 2 noce ze śniadaniem około 350 zł. Na Dubaj to bardzo mało - wcześniej rezerwowałem w takiej cenie hotel dwugwiazdkowy...